wtorek, 8 października 2019

07/2019 (7)

Praca z domu ma wiele zalet. Bez dwóch zdań. Nie stoję w porannych korkach, mogę pracować w dresie, słuchać muzyki jakiej chcę, lub nie słuchać jej wcale. Mogę zrobić pranie w godzinach pracy i wyjąć je ciepłe zanim suszarka zrobi z ciuchów gnieciuchową jesień średniowiecza. Dopisałabym do listy plusów także dostępność w domu w godzinach pracy kurierów i możliwość osobistego odebrania paczki. Ale nie dopiszę, bo dziś, siedząc w dresie przy biurku w salonie odebrałam smsa o nieudanej próbie doręczenia paczki. DHL, niech Cię szlag, nie myśl, że nie znajdę odpowiedniego formularza do zgłoszenia skargi.
Ale praca z domu ma nie tylko zalety. Na przykład nie wymusza ruchu, jakiegokolwiek. Więc kroków dziennie, których i tak robiłam mało, robię mniej. W związku z czym - spacer. Ciemno, brzydko, wieje, pizga złem, ale idę. Śmieci wyniosę, podcastu posłucham, przewietrzę się, niech będzie.
W połowie spaceru decyduję się zajść do biedronki, bo masło się skończyło. A ponieważ spaceruję energicznie to łapię też zdrowy, jednodniowy sok, bo pić się chce. Więc masło i sok. Masło do torebki, a sok wypijam tuż pod sklepem, jak rasowy osiedlowy żul na etacie. Jabłko z ogórkiem, selerem naciowym i pietruszką, w końcu to zdrowy spacer jest. I w ciągu minuty wiem, jak mało ze zdrowiem ma wspólnego. Puchnie mi lewa ręka, cierpnie i swędzi. Po chwili też prawa, a ja zdecydowanie przyspieszam spacerowe tempo i kurcgalopem zaiwaniam na drugi koniec osiedla, gdzie apteka. Wysapuję prośbę o coś antyhistaminowego i szklankę wody. Łykam od razu dwie tabletki i uspakajam się wierząc, że nie będzie gorzej, nawet jeśli do "lepiej" minie jeszcze trochę czasu.
Po sąsiedzku od apteki odbieram też paczkę, której próby doręczenia nie podjęto, i objuczona takim ładunkiem docieram do domu. Dzienna norma kroków wyrobiona, w paczce okazuje się, że przynajmniej dwa z zamówionych ciuchów są trafione z punkt, więc tyle z plusów.
Co po drugiej stronie bilansu?
Warzywa i aktywność fizyczna to zdrowie? Bynajmniej.
Na szczęście godzinę później opuchlizna odpuściła, więc jestem już całkiem spokojna.

1 komentarz:

  1. Bo sport to zdrowie, ale pizganie złem to choroba, więc wychodzi na zero. Nie warto wstawać. Ale podziwiam.

    OdpowiedzUsuń